Lubaczow

ЛЮБАЧІВ (pol. Lubaczów) – do 1947 r. miasto ukraińsko-polskie w powiecie lubaczowskim. W 1939 r.  zamieszkiwało je 2700 Ukraińców, 1300 Polaków, 500 ukraińskojęzycznych rzymskich katolików, 2150 Żydów [Kubijowycz, 45].

HISTORIA
[w przygotowaniu]

DOKUMENTY

Fragment raportu sytuacyjnego komendanta PKMO w Lubaczowie o 8 Ukraińcach zamordowanych przez UB

Dnia 27 IV 1945 br. Na dziedzińcu więziennym, nad którym opiekę sprawował Powiatowy Urząd Bezpieczeństwa Publicznego, wykryła ludność ukraińska zwłoki 8 osobników-mężczyzn, którzy zostali w okresie od 10 do 20 dni rozstrzelani lub pomordowani. Urzędowe oględziny zwłok zarządził wojenny komendant miast, starszy lejtnant Zabłocki […].

Źródło: AIPN Rz 70/1, 16 V 1945 r., k. 2.

WSPOMNIENIA

Fragment wspomnień ks. Myrosława Myszczyszyna o mordach na Ukraińcach w Lubaczowie dokonywanych przez formacje zbrojne Rzeczpospolitej Polskiej

            […] Podczas polowań na Ukraińców zabijani byli zupełnie małe dzieci, takie jak Kindrat albo taki „banderowiec”, jak Fedio Kłos z Zaperekopu (mąż Ksenii) i inni. […]

            Na początku maja 1945 r. do Lubaczowa przyjechał dość liczny oddział NKWD. […] Niektórzy z enkawudzistów zaczęli nam pomagać. Zostało rozbite więzienie i wielu więźniów zostało wypuszczonych, ale wielu brakowało. Poszukiwania ujawniły, że ludzie byli mordowani i katowani tak okropnie, że ginęli od uderzeń. Od bicia zmarł Iwan Hajduk, dyrektor młyna (chowałem go). Została utworzona komisja składająca się ze starosty Andrzeja Bednarza, ludowca z Cewkowa, powiatowego lekarza dr. Jabłońskiego, dyrektora  szpitala dr Żukowskiego, pani Hanusowej, wicestarosty i wielu innych osób. Ukraińców reprezentowałem ja i Iwan Stańko (mieszkał naprzeciw Landkomisariatu). Komisja stwierdziła, że więźniowie byli mordowani w nieludzki sposób, niektórych dobijano strzałem w czoło lub potylicę. Wśród pomordowanych był Lisykewycz z Cieszanowa. W więzieniu doliczono się 27 trupów. NKWD chciało całą winę zrzucić na AK, ale komisja stwierdziła, że lubaczowskie NKWD o wszystkim wiedziało i dlatego niczego nie ogłoszono w prasie, chociaż pierwotnie to planowano. […]

            W listopadzie [1945 r.] zaczęło się wysiedlenie całego Lubaczowa. […] Byłem świadkiem, jak jeszcze w Lubaczowie na stacji zamarzło dwoje dzieci. Stało się to 1 grudnia. […] W samym Lubaczowie podczas przesiedlenia zginęło wiele osób. Strzelano do każdego podejrzanego lub starał się ukryć. Wśród zabitych był Mychajło Krywko z ulicy Dachnowskiej, stara Wachnianynka z wnuczką, która była córką Stefanii Żuk i inni. Wachnianynkę wrzucili do studni i tą jej malutką wnuczkę, której ojciec, ukryty na strychu, słyszał, jak jego wrzucone do studni dziecko mówi: „… babciu, tu jest morko, wyjdźmy stąd”. Wtedy jakiś zwyrodniały syn Heroda strzałami dobił dziecko w studni, Miał o tym mówić ksiądz dziekan Sobczyński: „Żołnierz splamił mundur polski krwią niewinnego dziecka”. […]

            Wiosną 1945 r., gdzieś w styczniu, wyjechał dr Huczko […] z Cieszanowa. Doktor Huczko ucierpiał najwięcej, ponieważ 30 sierpnia na Radruż napadli jacyś Mongołowie lub inni na czele z Polakami i zamordowali ks. Huczkę, jego żonę i córkę Sławcię oraz wiele osób we wsi, która następnie zrabowali i podpalili. […]

 Źródło: Spohad o. Myrosława Myszczyszyna, katecheta w Lubaczewi w 1940–1945 rokach, w: 1947 Propamiatna Knyha, pod red. B. Huka, Warszawa 1997, s. 337–340.

Fragment wspomnień Bohdany Zachodyło-Stachniak o mordzie członków MO na 2 Ukraińcach w Lubaczowie

                    […] W 1945 roku skończyła się wojna, lecz my żyliśmy w strachu z powodu napadów Polaków i enkawudzistów. Miałam braci: 31-letniego Mychajłę, 24-letniego Dmytra i 20-letniego Ołeksandra. […] Tego wieczora mocno zastukano do okna i rozległ się krzyk: „Otwórz!”. Mama nie chciała otwierać. Znowu krzyk: „Otwórz, bo granaty wrzucimy!”. Mama otworzyła. Dali mi cukierek do ssania. „Gdzie ojciec?” – zapytał mnie polski milicjant. Bardzo się przelękłam o płakałam. „U Kyszki” – powiedziałam. „Gdzie brat?” – „U Dryblaka”. Zabrali mamę, mnie odprowadzili do sąsiada i poszli do Dryblaka. Złapali breata Mychajłę. Gdzie byli Dmytro i Ołeksander nie wiemy do dziś, na pewno zginęli. […]

Źródło: B. Zachodyło-Stachniak, Ważke dytynstwo, „Wisnyk Lubacziwszczyny” 2009, nr 17, s. 36–37.

Fragment wspomnień Stefanii Czernyk o 3 Ukraińcach zamordowanych w Lubaczowie przez członków MO i żołnierzy WP

Gdy Niemcy uciekali, cieszyliśmy się, że Ruscy nas wyzwolą. Podobnie reagowali Polacy. Marzyliśmy, że teraz będziemy żyć normalnie, ale stało się inaczej. Nieszczęścia zgotowali nam Polacy, traktując nas, Ukraińców, jako swego największego wroga: prześladowali, aresztowali, torturowali, rabowali i palili nasz dorobek, wyganiali z domu na obczyznę.

            Na milicji tak pobili Fed’ka Dutkę, że sam nie mógł wrócić do domu. Tak męczyli nie tylko jego, na milicji katowali wielu naszych mężczyzn. Przypominam sobie, że Perżyle z ulicy Cieszanowskiej kazali iść na wartę. Nie odmówił, powiedział tylko, że zamiast niego przyjdzie jego szwagier Łewko Łychowyd. Im to się nie spodobało, rozkazali, aby przyszedł osobiście. Co miał robić: poszedł na tę wartę, ale już nigdy z niej nie wrócił do domu. Zabili go w bramie. […]

            Ci, którzy jeszcze mieli konia i coś do uratowania, decydowali się wyjechać w Ukrainę. Wyjeżdżał i Iwan Skrypeć. Jego młodszy brat Mychajło poszedł pożegnać się z narzeczoną. Smutny doganiał brata idącego obok fury. Zdążył jeszcze krzyknąć: „Iwane, tu jestem!”, kiedy wojskowi złapali go, przywiązali do konia i wlekli 3 kilometry tam i z powrotem, po czym na całą noc wrzucili do piwnicy. Milicjanci zareagowali dziką radością, że zaraz urządzą rozprawę. Wyprowadzili z piwnicy Mychajła i partyzanta. Zagnali ich do stawka, poszczuli głodnymi, złymi psami, które kaleczyły i darły ich ciała. Zegnali ludzi ze wsi i kazali na to patrzeć, straszyli, że z nimi zrobią to samo, jeśli nie wyjadą w Ukrainę. Potem Skrypcia i partyzanta, jeszcze żywych, pognali do lasu, gdzie ich zabili i zakopali.

Źródło: Serce płacze z rozpuky, Rozpowidaje Stefanija Czernyk (teper Pociuch), stanyczna UPA „Nezabudka”, opr. M. Pańków, „NS” 2003, nr 9, s. 9.

ZABYTKI UKRAIŃSKIEJ KULTURY MATERIALNEJ
Wyniki monitoringu: z listopada 2013 r. – cmentarz; kwiecień 2014 r. – krzyże; wrzesień 2015 r. – cerkiew, dzwonnica, krzyż koło cerkwi.

CERKIEW

DZWONNICA

KRZYŻ przy cerkwi

KRZYŻE i KAPLICZKI przydrożne
Fotografie 01-08: krzyż na granicy gmin Lubaczów i Oleszyce, po lewej stronie drogi Oleszyce-Lubaczów; 09-13: przed Lubaczowem, po prawej stronie drogi Oleszyce-Lubaczów; 14-20: na przedmieściu, po prawej stronie drogi z Oleszyc, na skrzyżowaniu z ulicą Zbożową: 20-24: po prawej stronie drogi z Oleszyc, przy skrzyżowaniu z drogą na Borchów; 25-30: kapliczka przy drodze skręcającej na Młodów.

CMENTARZ
Ponad z górą 60 latach od deportacji z lat 1944-1947 , które zmieniły skład narodowościowy Lubaczowa  tamtejszy cmentarz komunalny prawie utracił swa wyznaniową część greckokatolicką na rzecz pochówków rzymskokatolickich. Monitoring z jesieni 2013 r. wykazał, że nagrobki cyrylickie, nawet te najwspanialsze, są usuwane (por. foto 128-136). Dawniej wywożono je na skład znajdujący sie w przeciwnej od ulicy stronie cmentarza. Początkowo chyba miał to być lapidarium (nagrobki stoją w rzędach), ale potem skład zamienił się na zwalisko (por. foto 345-386). Na 2 końcowych fotografiach pokazano cmentarz żydowski sąsiadujący z historycznym cmentarzem wschodnim.

CMENTARZ II: Lubaczów Żelechówka
Cmentarz ten znajduje się na przedmieściu Lubaczowa, od strony północno-wschodniej, przy drodze prowadzącej na Modów.

PLEBANIA greckokatolicka