Czytanie architektury: „Mrija” w Małastowie wobec „Fallingwater” Franka Wrighta
Dwa domki letniskowe. Jeden w Małastowie na Łemkowszczyźnie, drugi w Pensylwanii dobrze znanej ruskim emigrantom, w rejonie Laurel Highlands. Piszę o nich, bo kiedy po raz pierwszy zobaczyłem małastowskie „Marzenie” (ukraińska „mrija” to polskie „marzenie”), pomyślałem, że to dzieło AI. O wiele realniejszy wydawał się „Fallingwater”, bo wyszedłem z podświadomego przekonania, że Tam to mogą powstawać budowle przyprawiające o napływ myśli, a u nas nie. O to one pytają? Co mówią?
Zamówiony przez wielkich przedsiębiorców Kaufmannów kamienny i metalowy dom zaprojektowany przez architekta Franka Wrighta stoi nad bogatym w wodę strumieniem Bean Run. Jego fale mówią o przemijaniu, a dom o naszym nieudolnym powstrzymywaniu umierania na kształt Goetheańskiego „trwaj, chwilo” – o ludzkim pragnieniu odroczenia śmierci nas i cywilizacji.
W Małastowie architekt Dariusz Pyrz ustawił swój dom w poprzek potoku. „Mrija” jest drewniana, naśladuje drzewa zwalone nad jarem przez wiatr. Pod „Mriją” woda w potoku sączy się, nie porywa, pozwalając zwrócić uwagę na dwa różne zbocza jaru. Za nimi w głębi spoczywa góra – jedna całość, jedność. Mieszkaniec/mieszkanka w tym domu nie mieszka sam, ma szansę uczyć się, dostrzec Inną/Innego, bo przeciwległe zbocze jest ciągle obecne w pobliżu – należy mu tylko ulec.
Myślenie o spotkaniu dwojga ludzi nie towarzyszy domowi Wrighta, bo strumień pod nim jest jeden i bez przerwy płynie w jednym kierunku, nie pozostawiając śladu na kamieniach tak samo, jak kamienny „Fallingwater” na mieszkańcach…
Źródła fotografii:
„Mrija”: https://www.dosbajka.eu/
„Fallingwater”: https://pl.wikipedia.org/wiki/Fallingwater