Siedliska koło Lubyczy

СЕЛИСЬКА (pol. Siedliska) – do 1947 r. wieś ukraińska w powiecie tomaszowskim. W 1939 r. liczyła 660 mieszkańców: 330  Ukraińców, 150 Polaków, 200 ukraińskojęzycznych rzymskich katolików [Kubijowycz 1983, 65].

HISTORIA

Wieś z dawną historyczno-nazewniczą metryką ruską. Dawne nazwy:  Starohrabyona 1447, Sielce Danilovo 1578, Siedliska 1578 [Koper, 101-102].

Do połowy XIV wieku leżała na terenie domniemanej wołości bełskiej [Janeczek 1991, Mapa System wołości staroruskich] Księstwa Halicko-Włodzimierskiego.

W 1477 r. szlachcic Iwaszko otrzymał od księcia mazowieckiego Władysława […] quandam terre nostre desertam Starohrabyona nuncupatam/część ziemi naszej pustej zwanej Starohrabyona [Janeczek 1991, 149]. Iwaszko prawdopodobnie był szlachcicem ruskim lub o ruskim imieniu, jeśli był Wołochem/przybyszem z Wołoszczyzny. Można z pewnością przypuszczać, że wyznawał prawosławie w rycie kijowskum.

Dane o deportacjach mieszkańców Ukraińców do Ukraińskiej SRR w latach 1945–1946 lub w 1947 r. w ramach deportacji o kryptonimie „Wisła” nie są znane.

Parafia wschodnia

Początki parafii prawosławnej w Siedliskach nie są znane. Ta pierwsza parafia chrześcijańska, zawdzięczająca swe powstanie prawosławnej metropolii kijowskiej, przez nie mniej jak 8 stuleci decydowała o cywilizacyjnym charakterze wsi.

W 1879 r. we wsi mieszkało 289 grekokatolików [Szematyzm 1879, 318].

DOKUMENTY

1 października 1947, Tomaszów Lubelski – Fragmenty protokołu przesłuchania Mychajły Twerdochliba, członka bojówki SB OUN

[Personalia: syn Dmytra i Jewy, ur. w 1922 r. w Nowym Siole]

W godzinach wieczornych dnia 6 grudnia 1946 r. byłem wraz z moimi współtowarzyszami,  a to: „Czubczyk” jako dowódca, „Sirko”, „Łys” i „Medwid’” we wsi Siedliska gminy dokładnie nie pamiętam, powiat Tomaszów, gdzie zaszliśmy do kobiety do mieszkania. Kobieta ta była narodowości ukraińskiej, nazwisko jej Pluta, imienia nie pamiętam.

            Podczas naszego pobytu w mieszkaniu posłał „Czubczyk” „Medwidia” II do wsi do mieszkania komendanta posterunku MO. Po upływie około 10 mintu „Medwid’” II powrócił wraz z mężczyzną ubranym w wojskowy płaszcz polski, przy pasie miał pistolet […]. Po przyjściu do mieszkania „Czubczyk” spytał tego przybyłego, czy jest on komendantem MO. W/w odpowiedział, że tak. Przywitali się obydwaj i nam wszystkim kazał „Czubczyk” wyjść z mieszkania, pozostając sam z komendantem MO. W mieszkaniu obaj rozmawiali około godziny czasu. […]

Źródło: AIPN Lu 18/190/1, k. 12–13.

9 października 1948, Tomaszów Lubelski – Protokół przesłuchania Franciszka Wywrockiego, komendanta posterunku MO w Hrebennym z siedzibą w Siedliskach w latach 1945–1947

Odpowiedź: W miesiącu kwietniu 1943 r. wstąpiłem do organizacji BCh, dowódcą [mojego] oddziału był Wolanowski Włodzimierz, pseuda nie pamiętam, zaś moje było „Wrobel” i w tej organizacji przebywałem do dnia aresztowania, tj. miesiąca grudnia 1943 r. Później wyjechałem do Bełżca i [tam] przebywałem do czasu uwolnienia naszych terenów przez Armię Czerwoną. Po wyzwoleniu w pierwszych dniach wstąpiłem w szeregi MO posterunku Lubycza Królewska, po czym zostałem przeniesiony na posterunek MO Hrebenne, gdzie w 1944 r. w grudniu posterunek został rozbity, który został po rozbiciu przeniesiony do Siedlisk.

            Po paru miesiącach został zabity komendant Stecyna Bazyli, gdzie po zabiciu komendanta zostałem wyznaczony ja [na jego miejsce] od miesiąca lutego 1945 r. Pełniłem tę funkcję do 1946 r. [w dokumencie błędnie: 1948], do miesiąca maja, gdyż został rozbity przez bandy UPA. Zabitych milicjantów nie było, bo w tym czasie byli u mnie w domu […], a tylko był jeden milicjant na posterunku jako dyżurny, który w czasie okrążenia wyszedł z posterunku i posterunek został spalony. Stan posterunku był 1+6, ci trzej milicjanci u mnie przy rozważaniu, tj. Pyk Franciszek, Lewko Jan, Wywrocki Michał. Mój dom był 200 m od posterunku. Po spaleniu za trzy dni zameldowałem do komendy powiatowej [MO] w Tomaszowie. Przeciwdziałań nie robiliśmy przeciwko bandzie UPA, gdy banda odeszła, zaś my zbliżyli się do posterunku, ale już posterunek był cały w płomieniach.

            W czasie mej służby na posterunku w Siedliskach pierwszy raz spotkałem się w miesiącu lipcu 1946 roku z organizacją UPA, gdyż zostałem wezwany przez gospodarza Wołoszczakewycza Wasyla do jego mieszkania, gdzie była banda UPA w ilości 4 osób. Ja poszedłem z moim 2 zastępcą Pykiem Franciszkiem, gdzie nam oświadczyli, że ma być przesunięta granica sowiecka na nasz teren, a to wioski Siedliska, Hrebenne przechodzą do Sowietów i oni będą zabierać u gospodarzy ukraińskiej narodowości cały inwentarz żywy, żeby my zadla tego strzałów do nich nie oddawali, bo tylko padnie jeden strzał, to wymordują całą wioskę, ani jednej duszy nie wypuszczą, po czym kazano mi iść do posterunku, a banda zabrała kilka sztuk świń i krów, i odjechali.

            W miesiącu październiku lub listopadzie 1946 r. zostałem zawołany przez członka bandy, Borkowego Jana „Medwidia” z mojego mieszkania i poszliśmy do Pluty Katarzyny, gdzie w tym mieszkaniu było 6 członków bandy UPA, którzy mnie objaśnili, że ludność ukraińska ma przyszykowany kontyngent zboża i oni chcą [go] dać, a my przeszkadzamy. W tym czasie ja zapytałem, czy banda zbiera od Polaków. Ci odpowiedzieli, że tylko od Ukraińców i oni wiedzą już, po wiele mają dawać. Po tym objaśnieniu ja odszedłem, a banda zaczęła zbierać kontyngent.

            W dniu 6 czy 7 I 1947 r. poszedłem do wsi Hrebenne do cerkwi, po czym zostałem zaproszony do obywatela Bożyka Jana narodowości ukraińskiej w gości. Po gościnie szedłem do domu i spotkałem się z ps. „Medwidiem”, który jechał sańmi i zabrał mnie ze sobą wraz z żoną na sanie. I zajechaliśmy do Pluty, gdzie zastałem do 10 członków bandy UPA. Z „Medwidiem” w tym czasie jechał mój zastępcy Pyk, po czym wspólnie pogościliśmy się, gdzie upiłem się i mnie odprowadzili 2 członkowie bandy UPA do domu mego.

            Na wiosnę 1947 r. poszliśmy na polowanie do lasu werchrackiego całym posterunkiem. Wzięliśmy z sobą 3 cywili: Maksymca Michała, Maksymca Jana, Kolasę Pawła, gdzie najszliśmy na bandę UPA w ilości 20 ludzi, gdzie wyszedł do nas ps. „Medwid’” i kazał nam uciekać, ażeby tu nie robić żadnych polowań. I my wyszli z lasu, gdzie banda nas nie zaczepiła.

            Meldunku o przebywaniu na libacji świątecznej wraz z członkami bandy UPA nie meldowałem do Powiatowej Komendy MO Tomaszów, [a] utrzymywałem w tajemnicy do dnia zatrzymania, tj. do października 1947 r.

Pytanie: Co was łączyło z członkiem bandy UPA ps. „Medwidiem”?

Odpowiedź: Z członkiem bandy UPA ps. „Medwid’”, [który] nazywał się Borkowy Iwan, to mnie łączyło, że [on] był znajomy, pochodził z tej samej wioski, co i ja i miał do mnie zaufanie, gdyż wiedział, że ja nic nie zrobię. Po drugie moja żona pochodzi z Ukraińców. Po trzecie przychodził co wieczór niemal z bandą do wioski i z powodu obawy musiałem pójść na ich ustępstwa, gdyż przeciw nim i Borkowemu Iwanowi nie działałem. I jak Borkowy Iwan, tak banda do mnie urazy nie miała. Dość często widziałem, jak Borkowy Iwan przyjeżdżał przez wioskę. Ja z nim osobiście spotkałem się 2 razy. Raz spotkałem się w lesie, a drugi raz przychodził do mojego mieszkania, który mnie zawołał do Pluty Katarzyny. Przypominam sobie, że 3 raz widziałem się z nim na świętach ukraińskich, który mnie i Pyka zaprosił do mieszkania Pluty Katarzyny, gdzie tam było do 6 członków bandy UPA, a jaką broń mieli, tego sobie nie przypominam, bo byłem mocno pijany.

Pytanie: Wiele znaliście członków bandy UPA?

Odpowiedź: Ja znałem członków bandy UPA tylko 2 (na czym protokół przerwano, zeznaję w dalszym ciągu w dniu 4 XII 1947 r.): Borkowego Iwana, mieszkańca Siedlisk i Pizióra Stefana mieszkańca Hrebennego, [którego] z pseudonimu nie znałem.

Pytanie: Czy chodziliście do bandy w porze pożniwnej [?] 1946 r., która była za wsią Siedliska w celu porozumienia się z niemi, co oni są za jedni?

Odpowiedź: W porze pożniwnej [?] 1946 r. ja nie chodziłem do bandy porozumiewać się, tylko obudziłem milicjantów w celu ścigania, którą spotkaliśmy przy końcu wsi, a do bandy nie strzelaliśmy, gdyż za bliski byliśmy, więc wywołałem ja, dowódca tej grupy i zapytałem się, dlaczego czepili się tej wioski, że tak rabują, a dowódca tej grupy odpowiedział, że to jest nasza rzecz. Więcej z dowódcą tej grupy na inne tematy nie rozmawiałem i poszedłem spać. […]. […] milicjantom, którzy chodzili ze mną, to tylko powiedziałem, że przejdziemy się do bandy i może czasami da się odebrać te prosięta, które zrabowali na wsi, a o walce przeciw bandytom, że przyjmujemy, nie mówiłem. […]

            Jeśli chodzi o „diegtiariowa”, to go kupiłem od Kupczackiego Mariana, mieszkańca Siedlisk, za którego zapłaciłem 800 zł., które zebrałem składką od milicjantów tegoż posterunku po 100 zł. […] O tym, gdzie ja zdobyłem diegtiariewa do Komendy Powiatowej [MO] Tomaszów nie meldowałem, tylko zameldowałem, że jest zdobyczny […].

Odpowiedź: Kto więcej wam przynosił korespondencję od bandy UPA?

Pytanie: Oprócz Zofii Jurczak [z Hrebennego] przyniosła mnie list od bandy UPA Wywrocka Katarzyna mieszkające we wsi Prusie, jak sobie przypominam, to była też odezwa, na co w/w Wywrockiej dałem pokwitowanie, a tą odezwę i tą, co przyniosła Jurczakm odesłałem do Komendy Powiatowej [MO] Tomaszów.

[…]

Pytanie: Na jaki cel zabraliście motor po spaleniu gorzelni w Hrebennym, który macie do obecnej pory?

Odpowiedź: Motor z gorzelni zabrałem w celu użytku własnego, który oddawałem ukraińskiej i polskiej do młocenia zboża.

Odpowiedź: Jak często przychodził do was pop Bacza Roman [z Hrebennego] i co was łączyło z nim?

Pytanie: Popa Baczę Romana zapraszałem do siebie do pięciu razy na obiad, gdyż on przyjeżdżał do nas odprawiać msze, a raz jeździłem z popem do Werchraty, […] [dokąd] pop jeździł odprawiać nabożeństwo, a z [tym] popem mnie nic nie łączyło i jesienią 1946 r. zostałem zawiadomiony przez ob. Lasową Anastazję, mieszkankę Siedlisk, że pop Bacza wyprawia pogrzeb swego brata [prawdopodobnie Zenon Bacza „Kołodij” poległ 3 X 1946 r. w boju z WP], który był w bandzie UPA i został zabity, więc ja pojechałem na ten pogrzeb do Hrebennego do cerkwi […], a  po doprawie zostałem zaproszony do popa na libację, po libacji pojechałem do domu.

[…]

Pytanie: Co was łączyło z członkami bandy UPA Jarczakiem Wasylem i Demczukiem Michałem i w jakiej sprawie przychodzili do waszego mieszkania w porze jesiennej 1946 r.?

Odpowiedź: Mnie z członkami bandy UPA Jarczakiem Wasylem i Demczukiem Michałem nic nie łączyło, tylko oni przyszli do mojego mieszkania w porze jesiennej 1946 r. upomnieć [mnie], dlaczego ja chodzę na granicę do Sowietów i czego milicja przebiera się pod płaszcz bandy i rabują ludność cywilną.

Pytanie: Czy wysyłaliście ob. Lasowego Iwana do członka bandy Borkowego Iwana po broń na polowanie?

Odpowiedź: Ja ob. Lasowego Iwana nie wysyłałem do członka bandy w porze zimowej 1946 r. Borkowego Iwana ps. „Medwid’”, a wysłał Pyk Franciszek, gdzie Lasowy przyniósł od Borkowego Iwana karabin „dziesiątkę” sowiecką wraz z amunicją i Pyk wziął tę „dziesiątkę”, a Lasowy dał swój karabin w czasie polowania.

[…]

Źródło: Archiwum IPN Oddział Rzeszów.

Źródło: AIPN Lu 18/190/1, k. 20–31.

16 października 1947, Lublin – Fragment protokołu przesłuchania Michała Wywrockiego

[Personalia: syn Jana i Katarzyny z Łuszczyńskich, ur.  w 1917 r. w Siedliskach]

Od czasu pełnienia służby w MO na posterunku Siedliska powiat Tomaszów, [tj.] od 1945 r. 1947 r., miesiąca maja, żadnych przeszkód ze strony bandy UPA nie mieliśmy, gdyż posterunek MO Siedliska żadnych starć z bandą UPA nie miał. Od członka bandy UPA Borkowego Jana ps. „Medwid’” mieliśmy często meldunki na posterunku, że przychodzi do swej rodziny i posterunek go nie ścigał, gdyż komendant Wywrocki mówił, że my jakbyśmy w/w złapali, to za to by nam wymordowali rodziny i my nie możemy ich ścigać z tego powodu, [że] oni posiadają duże siły.

Źródło: AIPN Lu 18/190/1, k. 61–62.

20 października 1947, Tomaszów – Protokół przesłuchania Iwana Borkowego

[Personalia: syn Pawła i Mariji z Hryczaków, ur. w 1924 r. w Siedliskach]

Z początkiem czerwca 1945 r. po wyczerpaniu urlopu zdrowotnego poszedłem do bandy UPA […]. W porze letniej 1946 r., przypominam sobie, […] ja przyszedłem do wioski Siedliska do Pluty Katarzyny, gdzie za parę kwadransów przyszedł do Pluty Katarzyny Gut Antoni, milicjant posterunku Siedliska, po wódkę i zobaczył mnie, który zaprosił mnie do Pyka Franciszka, mówiąc, że tam popijemy. Gut wziął pół litra wódki i poszliśmy do Pyka. Tam wypiliśmy do 2 litrów wódki […].

            W miesiącu grudniu 1946 t. zostałem wysłany przez innych dowódców bandy po komendanta Wywrockiego, ażeby go zawołać do Pluty Katarzyny i ja poszedłem i go   obudziłem, ponieważ spał […]. Komendant wywrotki kazał mnie iść, a on za chwilę przyjdzie. Po upływie pół godziny przyszedł komendant Wywrocki, a o czym rozmawiali, tego nie wiem, bo mnie wysłali po wódkę.

[…]

            W dniu 7 stycznia 1947 r. wysłałem swego brata i Fyla Teodora ps. „Bajda”   do Hrebennego furą po komendanta Wywrockiego i zastępcę Pyka na święta do Pluty Katarzyny, gdzie nas było z bandy UPA 6 osób: „Czarnota”, Gaj Józef ps. „Sławko”, Snihur Michał ps. „Swyst”, Fyl Teodor ps. „Bajda”, Ołeksa Duda ps. „Oreł”, a szósty był ja. Gdy przywieźli komendanta i zastępcę, popiliśmy wódki, gdzie komendant Wywrocki został pijany, który w tym czasie był z pistoletem, gdzie został odprowadzony przez „Orła” i „Bajdę” do domu.

            W styczniu 1947 r. przysłał do mnie komendant Wywrocki Lasowego Jana, mieszkańca Siedlisk, ażeby mu pożyczyć karabinu na polowanie, na co ja mu pożyczyłem z amunicją i tego samego dnia Lasowy Jan zwrócił mnie [go] z powrotem.

            Przypominam sobie, że na świętach w/w wspomnianych ps. „Czarnota” podarował Pykowi Franciszkowi do 8 sztuk amunicji do parabellum, gdyż w tym czasie Pyk powiedział, że nie ma ani jednej sztuki do pistoletu.

            Na wiosnę 1947 r. spotkałem się na wsi Siedliska z komendantem Wywrockim wieczorem, który mnie zapytał, gdzie tak „czwajkasz” [?], na co ja odpowiedziałem, że idę szykować się na zachód, komendant powiedział, że jeszcze masz czas.

Źródło: AIPN Lu 18/190/1, k. 69–72.

 

 

 

 

KOMENTARZE

DZIEDZICTWO UKRAIŃSKIEJ KULTURY MATERIALNEJ

Wyniki monitoringu z 2007 roku.

CERKIEW

DZWONNICA

FIGURA

KAPLICZKA

KRZYŻE

CMENTARZE

Dawny cmentarz koło cerkwi.

Cmentarz nowy

BIBLIOGRAFIA

Mariusz Koper, Powiat tomaszowski w pejzażu toponimicznym pogranicza polsko-ukraińskiego, Lublin 2021.